Autorka: Ladybug
Parring: Leonetta
Gatunek: Romans
Przedział wiekowy: +18
Fabuła: Happy End
Zamawiający: Wiktoria Verdas
- Fran, Fran! - Krzyknęła brunetka, która podbiegła do swojej przyjaciółki.
- Co jest? - Zapytała Cauviglia uśmiechając się.
- Miałaś racje! Podobam się Leonowi! Zaprosił mnie na randkę. - Oznajmiła śmiało.
- Gratulacje kochana! - Czarnowłosa przytuliła Castillo.
- Jak myślisz, to jakiś wkręt?
- Nie, no co ty! Spotkajcie się i bawcie się dobrze... tylko nie wylądujcie w łóżku. - Zażartowała.
- Francesca! Pff... Mam nadzieje, że to nie jest żaden żart, bo jeśli tak to się zabije po prostu.
- Napewno nie, a teraz idź się szykować. Na którą się umówiliście? - Zapytała.
- No, na osiemnastą. - Odparła Violetta.
- Jest już pół do piątej, na co czekasz?! - Uniosła głos.
- O nie - zaczęła - zagapiłam się! Pomożesz mi? - Poprosiła.
- No dobrze.
~*~
- Taka prosta? Odważniej, musisz być lekko wyzywająca!
- Co? No chyba śnisz zabraknie mi pewności siebie.
- Wierzę w ciebie, no spójrz na tą. - Powiedziała czarnowłosa.
- No w sumie nie jest aż tak wyzywająca, na dodatek miętowy, aww... no dobrze.
- Zakładaj ją, a ja sięgnę po prostownicę. - Oznajmiła.
- Tak, dobry pomysł.
Brunetka poszła się przebrać. W garderobie siedziała około piętnastu minut.
- Coś ty tyle tam robiła?
- Przyglądałam się, w lusterko.
- Aha? Siadaj tu, no szybko. - Wskazała na krzesło, po czym Violetta usiadła.
- Jaką fryzurę chcesz mi zrobić?
- Zwyczajnie wyprostujemy, będzie elegancko i prosto w jednym. - Odparła.
Kilkadziesiąt minut później Violetta była już pomalowana, nałożyła dwie warstwy pudru, pomalowała oczy na jasno niebieski kolor, a usta na różowo. Wyglądała bardzo ładnie.
- Fran! Nie mam butów! - Przeraziła się.
- A ja o tym pomyślałam. - Powiedziała włoszka i wyjęła z pudełka również miętowe obuwie, które leżało na podłodze.
- Jakie śliczne! Te buty są genialne, nie wiem, jak mam ci dziękować.
- Przyjacielska przysługa. Zadzwoń po taksówkę i jedź... no właśnie, gdzie?
- Leon powiedział, żebym była przed teatrem... Mam się bać?
- No co ty, pewnie będziecie się świetnie bawić. Powodzenia, kocham cię.
- Ja ciebie też. Trzymaj kciuki! - Violetta przytuliła Francescę.
~*~
Brunetka stała pod budynkiem i czekała na Verdasa, który spóźniał się o dziesięć minut. Miała zamiar już się wrócić, ale zobaczyła Leona. W głębi duszy się ucieszyła, aczkolwiek udawała zdenerwowaną i zmarzniętą.
- Przepraszam, były korki. No i witam. - Przywitał się chłopak.
- Nie szkodzi, ale wiesz, nie było miło mi tu stać. - Chłopak zauważył, jak na ramionach dziewczyny pojawia się gęsia skórka.
- Zimno ci? - Zdjął marynarkę i założył na plecy Castillo.
- Dziękuje. To co, wchodzimy?
- Tak, tak. Panie przodem. - Wskazał dłonią na wejście.
Kiedy doszli do kasy, Verdas odebrał bilety. Poszli w kierunku sali, w którym miał odbyć się zabawny i romantyczny spektakl. Zajęli miejsca. Siedzieli w pierwszym rzędzie, a ona zdjęła marynarkę z ramion i oddała ją Leonowi. Przedstawienie trwało godzinę, dwójka świetnie się bawiła, chłopak trafił w gust Castillo. Po zakończeniu wyszli.
- I jak ci się podobało?
- Było genialnie, haha. To, co? Koniec? - Zmarszczyła brwi.
- Nie do końca, mam zamiar zabrać cię do mojego domu, co o tym myślisz?
- Tak od razu? Nie wstydzisz się mnie? - Spytała.
- Jak możesz tak myśleć? No co ty!
- No dobrze, jeśli ci to nie będzie przeszkadzało, to jasne.
~*~
- Mamo! - Krzyknął brunet. - To Violetta - wskazał na dziewczynę - Violetto, to moja mama.
- Dobry wieczór, miło poznać. - Powiedziała pewnie.
- Mi również, Violu. Mogę ci tak mówić?
- Oczywiście.
- Wydajesz się być sympatyczna... to ja wam nie przeszkadzam. - Odparła i odeszła.
Dwójka poszła do pokoju chłopaka.
- Wiesz, Leon? Jesteś bardzo miły, ale nie zdążyliśmy się bliżej poznać, opowiesz coś o sobie?
- No cóż, ja lubię gra w kosza, a przede wszystkim śpiewać... nie wiem, co mogę ci opowiedzieć.
- Śpiewać? Ja też! W kosz już idzie mi słabiej... - przyznała niechętnie.
- To chodź, pokażę ci, jak to się robi. - Podeszli do "mini-kosza" - Trzymaj. - Wręczył jej piłkę i wytłumaczył, jak trafić. Dziewczynie udało się to za pierwszym razem. - Wow, jestem pod wrażeniem gratulacje. Skoro lubisz śpiewać, może zaśpiewamy coś razem?
- Skoro nalegasz... Wiesz, co? Znasz ten utwór nuestro camino?
- A, tak. Znam. Zaśpiewamy?
- Oczywiście!
Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito
Pues lo que siento es amor
- Masz śliczny głos - flirtował z nią.
- Ty także.
Nalał wina do kieliszków. Pili po trochu, aż w końcu jeden kieliszek, drugi... i skończyło się na siódmym. Zaczęli się do siebie zbliżać. Verdas pocałował ją namiętnie, a ona rękoma dotknęła jego włosów. Nie planowali tego. Chłopak rozsunął jej sukienkę, a ona zaczęła zdejmować mu garnitur. Rozpiął jej biustonosz, chwilę później wylądowali w łóżku. Było im dobrze. Nie mógł się oprzeć jej piersiom i zaczął je obmacywać, podniecało go to. Ona zaś drapnęła go po plecach całując nadal. Ta noc była dla nich niesamowita...
~*~
Obudziły ją promienie słoneczne. Niczego nie pamiętała, a jedynie to, że piła wino wraz z Leonem. Zastanawiała się, dlaczego jest naga. Zobaczyła, że chłopak jeszcze śpi. Poruszyła go i obudziła.
- Co my zrobiliśmy? - Spytała z nadzieją, że Verdas pamięta.
- O cholera... - Powiedział zaniepokojony. - Zabezpieczałaś się?
- Chyba nie, kiedy ja nic nie pamiętam! Wiesz co? Ja cię kocham, a tobie zależało tylko na tym, żeby mnie przelecieć, tak?
- Nie, ja cię kocham. Chciałbym z tobą być. Mimo wszystko pokonamy wszelkie trudności.
- Tak?
- Tak.
- Leon, ja... kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. Będziesz moją dziewczyną?
- No... będę. Ale boje się, że jeśli coś się stanie to mnie rzucisz.
- Nie. Obiecuję. Moja miłość jest za silna.
Przytuliła się do Verdasa i wstała zakrywając się kocem. Szybko włożyła sukienkę, po czy Leon odprowadził ją do drzwi tak, aby jego matka nie zauważyła, że dziewczyna została na noc.
~kilka dni później~
- Violu, co się dzieje? - Zapytała Francesca.
- Ech... mam jakieś mdłości, wczoraj wymiotowałam.
- No co ty mówisz? Masz z tym iść do lekarza.
- Ale ja nie chcę. - odparła.
- Nie obchodzi mnie to.
- Ty nie rozumiesz! Ja z tobą nie byłam szczera... wtedy, na randce z Leonem zrobiliśmy to, ponieważ się upiliśmy.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że...
- Tak. Chyba jestem w ciąży. - Oznajmiła.
- Czekaj - Włoszka zaczęła szperać w torebce. - Masz.
- Co to? Skąd masz test ciążowy w torebce?!
- Miałam kiedyś dać cioci, nie wnikaj, ale zapomniałam, no i... zostało.
- Boję się.
- Idź zrób ten test.
Castillo poszła do toalety. Chwilę później z niej wyszła, była cała blada.
- I co?
- Sama spójrz. - Dała jej obiekt do rąk.
- Ja pierdole, dwie kreski! - Na wsparcie Cauviglia przytuliła Violettę, która zaczęła płakać.
- Co ja powiem tacie? Przecież on mnie zabije...
- Wszystko będzie dobrze.
~*~
- Tato, ja... jestem... w ciąży.
- Słucham?
- No, to co słyszałeś. Ja nie chciałam, ja za dużo wypiłam!
- Nie wierzę. - Mężczyzna złapał się za głowę. - Kto jest ojcem?
- Leon. Ale on powiedział, że co by się nie stało będzie ze mną zawsze.
- Obiecanki cacanki! Ile ty masz lat?! A mówiłem, jesteś za młoda, żeby się puszczać!
- Przestań! Ja urodzę to dziecko. Dam radę. Wychowam je. Tylko potrzebuję twojego wsparcia... - powiedziała.
- Dobrze. Wszystko będzie dobrze. - Ojciec przytulił córkę.
~9 miesięcy później~
- Aua!
- Co się dzieje? - Zapytał brunet.
- Leon, to już.
Chłopak nic nie powiedział, tylko wezwał karetkę.
- Nie mogę nic mówić... - ściskało ją w gardle.
- Nic nie mów, tylko przyj. - Violetta dostosowała się do rad Leona.
Kilkanaście minut później karetka zjawiła się na miejscu i zabrała tą dwójkę, na szczęście lekarze zezwolili Verdasowi towarzyszyć brunetce przy porodzie.
- Zabierzcie ją na salę operacyjną! - Rozkazał Leon.
- A co robimy? Proszę nie przeszkadzać w pracy!
Poród trwał aż kilka godzin. Brunet cały czas trzymał Castillo za rękę, w końcu usłyszał dobrą wiadomość.
- Proszę pana gratuluję, ma pan ślicznego synka.
Ten moment był dla niego cudowny. Prawie się rozpłakał. Czuł się cudownie, to był najszczęśliwszy dzień jego życia.
- Mówiłem, że pokonamy wszelkie trudności? - Spytał Violetty.
- Tak. - Trzymała małego na rękach. - Spójrz... on jest do ciebie podobny.
- Synek tatusia! Jak mu damy na imię?
- Bardzo podoba mi się Federico. A ty co o tym myślisz?
- Piękne imię.
~Miesiąc później~
- Wiesz, co? Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mam ciebie, Federico, Francescę oraz swojego ojca. To cudowne uczucie.
- Wiem. Zobacz, jak świetnie wyglądamy we trójkę...
- Kocham cię.
- Ja ciebie również.
Pocałowali się... może wkrótce pojawi się nowy członek rodziny?
~~~~~~~~~~~
Wiem, że wszystko zepsułam, ale utalentowana to ja nie jestem. Mimo wszystko mam nadzieje, że zamawiającej podobał się one shot :) ♥
Kocham i zapraszam do zamawiania - Ladybug.
Cudowny
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba
Leonetta i mały Federico <3
PS Jest świetny.Nic nie zepsułaś.
UsuńJakie to słodkie! *,*
OdpowiedzUsuńLeonetta ze swoim małym synkiem Federico awww ❤❤❤
Buziole-Maja❤
Jejejejejejjjej! Takie słodziutkie i jednocześnie pełne emocjiiii ;*
OdpowiedzUsuńBesos xx
Jak zawsze cudownie Natalio, moja najdroższa!
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie lubię Leonetty, ale twój talent...
oh, życzę powodzenia w blogowaniu!
Kocham mocno.<3
Och, przepiękne czy chciałabyś dołączyć do mojego bloga tu masz linka, Www.vloversblogspot.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOch, przepiękne czy chciałabyś dołączyć do mojego bloga tu masz linka, Www.vloversblogspot.blogspot.com
OdpowiedzUsuń