niedziela, 22 lutego 2015

003 Zamówienie: "Pryzmat obietnic" | Naxi - Naty Perrdio

Ktoś kiedyś...
Złożył mi szesnaście obietnic, w tym osiem i pół bez pokrycia.

Przyrzekam, czułem coś do ciebie od pierwszego wejrzenia. Kłamca.

Był październik, z drzew ulatywały barwne liście, ścieląc parkowe alejki. Na zielonych ławkach roiło się od roześmianych par, kochałam ten widok chociaż tak bardzo mnie ranił. Czasem siedziałam gdzieś na uboczu, zamykałam oczy i myślałam, że ja też wkrótce poznam kogoś wyjątkowego. Klimat był piękny, dzieci podrzucające w górę złociste, rdzawe i te jeszcze trochę zielone liście klonu. Psy co kawałek poszczekiwały wesoło, za napotkanymi jeżami, a ja pokonywałam potężną lipową alejkę z kubkiem kawy w dłoni. Z cynamonem, wszyscy wiedzą, że to moja ulubiona. Szedłeś z naprzeciwka, zamyślony i wtedy stało się wylałeś całą zawartość kubka na mój ukochany beżowy płaszczyk. Pierwsze spotkanie na miarę komedii romantycznej, tylko tak jakoś mało do śmiechu było. Sklnąłeś porządnie, obarażając wszystkie Bogu winne istoty tego świata i odszedłeś. Bez przeproszenia, bez nawet krótkiego spojrzenia w oczy.

Daję słowo harcerza, to spotkanie było ukartowane. Oj Maxi, przecież ty nigdy nie byłeś harcerzem.

Kolejne nasze spotkanie było totalnym losem na loterii, mój kuzyn Diego wyprawił imprezę, a ty przyszedłeś z znajomymi, znajomych, znajomych. Miałeś dziwne towarzystwo. Jak to było? Ty znałeś Cami, ona znała Sebe, Seba znał Martina, Martin znał Kate, a Kate miała angielski z Diego. Tak wiem ukartowałeś to. Uwierzyłabym gdyby nie fakt, że słyszałam rozmowę Camili z Sebastianem... Mówiła jak to ostatnio sklnąłeś idiotkę z parku z którą się zderzyłeś. Zaśmiałam się w duchu i zamierzyłam cię wzrokiem z drugiego końca sali, roześmiany rozmawiałeś z Diego i pomyśleć, że dałam co mój numer dwie minuty wcześniej.

Jeszcze się spotkamy. Tak prawdziwe zdanie z twoich ust... Miałam nadzieję, że dotrzymasz słowa.

I stało się, zadzwoniłeś w piątek wieczór pytając o spotkanie następnego dnia. Uśmiechnęłam się, choć nadal byłam zła o liczne obelgi z twoich ust. Dałam ci szanse, żeby to wszystko sprostować. Spotkaliśmy się w miejscu naszego pierwszego "zderzenia". Skomplementowałeś moją sukienkę, dobry pierwszy krok. Zabrałeś mnie do kina i na tańce, byłeś świetnym tancerzem. Nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania, choć miedzy nami nic nie iskrzyło.

Przyrzekałeś, że nigdy nie zostawisz mnie na lodzie. Robiłeś to bezprzerwy.

Na przykład kiedy poszliśmy na lody, śmialiśmy się, rozmawialiśmy dużooo chodziliśmy. To był świetny dzień, kiedy przyszli twoi kumple i zostawiłeś mnie samą w parku. Tak samo było na festynie, w kinie, nawet u ciebie w domu. A myślałam, że lepszy z ciebie przyjaciel.

Obiecywałeś, że nigdy mnie nie skrzywdzisz. Rozkochałeś mnie w sobie na zabój.

Nie wiem kiedy zdałam sobie sprawę, że się w tobie zakochałam, ale było to jakoś w samym środku zimy. Ręce mi marżnęły, a ty dałeś mi swoje rękawiczki, były mi za duże, ale wyjątkowo ciepłe. Objąłeś mnie ramieniem, zaciągając na gorącą czekoladę.

Zaklinałeś, że zależy ci na moim szczęściu. Ale to ty byłeś powodem tych wszystkich łez.

Miałeś spędzać ze mną każdą wolną minutę. Wiem wymagałam zbyt wiele, ale pomimo twych wad kochałam cię, po cichu, skrycie. Byłeś moim niebiem, które uchyliło się na moment bym mogła okrecać obłoki wokół palca i musnąć gorące słońce, lecz było na tyle wysoko, że niezdołałam się sparzyć. Miałeś piękne kryształowe oczy w których odbijały się wszystkie gwiazdy wszechświata i lekko szorstki policzek na którym płonął czerwony ślad mojej szminki. Jednak nadal byliśmy tylko przyjaciółmi.

Mówiłeś, że zrobisz to co dla mnie najlepsze. Słowa dotrzymałeś.

Wiosna przyfrunęła raz, dwa i przysiadła na pobliskiej gałęzi niczym młoda jaskółka, obserwując nasze kolejne kroki i poczynania. Właśnie urządziliśmy sobie piknik, leżeliśmy objedzeni przygotowanymi przez ciebie smakołykami. Obserwowałam cie uważnie, gładząc dłonią twój ciepły policzek. Usmiechnałeś się patrząc na niebo, przeswitujące przez grubą warstwę kwiecia i liści. Nachyliłam się nad tobą, a ty zaśmiałeś się marszcząc nos, kiedy kosmyki moich włosów musnęły twoją twarz. Zsunęłam twoją czapkę i zanurzyłam palce w twoich ciemnych lokach. Rozczesywałam twoją krótką czuprunę, patrząc w czekoladową toń twoich oczu. Spojrzałeś na mnie uważnie i wsparłeś się na łokciach unosząc się w moją stronę. Uśmiechnełam się, a on wkradł swoje wargi w moje usta, zatąpiąc je całkowicie w namiętnym pocałunku.

Powiedziałeś, że będziesz mnie chronił. Więc stanąłeś przedemną murem.

Doskonale wiedziałeś, że w mojej rodzinie różnie bywało. Lena była nerwusem, a Diego bywał agresywny. Kochałam ich nie zważając na ich wady. Raz przyszedłeś nie zapowiadając swojej wizyty, drzwi były uchylone, więc pozwoliłeś sobie na wejście bez pukania. Z salonu dochodziły krzyki.
-Miałaś tego nie dotykać! Mówiłem ci setki razy!-Głośny huk, Diego przciska mnie do ściany podtrzymując przed ramieniem.
-To nie było specjalne. Błagam puść mnie.-Plask. Dostałam w twarzy, poderwałeś się z miejsca i odepchnąłeś go ode mnie. Teraz to ty go uderzyłeś karząc mi uciec do twojego auta. Pamiętasz jak to wszystko się skończyło? Twój rozcięty łuk brwiowy i stłuczony nos.

Tak pamiętam, tak samo jak to, że obiecałem ci, że on nigdy więcej cię nie uderzy. Nie podołałem temu wyzwaniu.

-Naty? Jaki on jest?Agresywny? Bezwzględny? Nerwowy? Bezczelny?-Siedziałaś i milczałaś. Nie zaprzeczyłaś, nie potwierdziłaś. Przygryzałaś strup na wardze. To zrobił znowu on.
-On mnie kocha. Jest moim bratem, tylko ma problemy i...-Przerwałem ci w pół zdania nie mogłem już słuchać tych głupot.
-Owszem ma problem, ale ze sobą. Nie widzisz, że on cię krzywdzi?-Byłem spokojny, nie miałem tego dnia zamiaru wszczynać kłótni.
-On nie robi tego celowo.

Mówiłem, że moja miłość jest szczera. Taka była.

Zabrałem cię kiedyś nad jezioro, jak najdalej od brata. Szłaś wzdłuż brzegu, zatapiając stopy w ciepłej toni wody. Wiatr rozwiewał twoje włosy, a ja trzymałem twoją dłoń, była ciepła i aksamitna w dotyku. Chciałem cie prosić, żebyś wreszcie wyprowadziła się z domu, ale wiedziałem, że nie będziesz chciała o tym słychać. Więc padłem na kolana i wykrzyczałem co mi leży na sercu, oświadczyłem się, a ty się zgodziłaś.

Zaklinałem, że zawsze będę potrafił cię zrozumieć. To zadanie wykonałem połowicznie, bo nie zgadzaliśmy się tylko w kwestii Diego.

Obiecałem, że będziesz zawsze moja, a przecież z tobą zerwałem.

Byłaś wściekła zaczęłaś rzucać we mnie czym popadnie. Uchyliłem się przed wazonem, który dostaliśmy od mojej mamy. Ale w końcu miałem prawo do wahania się, przecież powiedziałaś mi prosto w twarz, że nadal będziesz utrzymać kontakt z Diego. Tego dnia wyszedłem z domu, a noc spędziłem w hotelu.

Tak Natka, my już zawsze będziemy się kochać. Podołałem temu wyzwaniu

Wróciłem nad ranem, nie zapominając o katuszach poprzedniej nocy. Odseparowany od jebwabistych, czarnych loków, twoich miękkich ust i miłych uścisków. Bałem się co zrobisz, gdy zobaczysz mnie w progu nie byłem pewny, czy cały twój gniew poszedł już w niepamięć. Zapukałem do drzwi naszego wspólnego mieszkania, otwarłaś mi. Miałaś na sobie mój T-shirt. Bez słowa rzuciłaś się w moje ramiona.

Weźmiemy ślub w środku nocy, pod gwiazdami, tak jak chciałaś. Miałaś co chciałaś.

Gwiazdy na złość schowały się za chmurami, ale jak ty to stwierdziłaś "to, że ich nie widać nie znaczy, że ich nie ma". Jednak postarałem się i puściliśmy w niebo setki kolorowych lampionów. Kochałem cię, chciałem ci nieba przychylić.

Możesz widywać się z Diego ile dusza zabraknie. Pokrzyżowałem ci plany.

Wyprowadziliśmy się na drugi koniec kraju, bo doskonale wiedziałem, że tam cię nię dosięgnie.

Kiedyś będziemy mieli dwójkę dzieci. To nie było trudne.

Mela jest już duża, podobna do matki. Będzie piękna. Tak jak ty. Felipe jest zabawny podobny do mnie. Kocham was.

***
Tak wiem, nie wyszło tak jak chciałam. Poza tym dawno nie pisałam w narracji pierwszoosobowej. Zostawcie opinie w komentarzach.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ty to się jednak umiesz dla mnie postarać :***
      Śliczne po prostu śliczne, mam się czym szczycić :***
      A się cieszę, kurczę jakby Cię tu nie kochać???
      Maxi był trochę nadopiekuńczy, można byłoby pomyśleć, że jej nie kochał, że mu na niej nie zależało.
      Ale ty to tak opisałaś, że było widać dlaczego tak uczynił.
      Jest po prostu cudowny i nic dodać nic ująć.
      Każde zdanie, każde słowo brzmi ślicznie...
      Po prostu idealniej być nie mogło :**
      Tak wiem, że się dziwisz po tej boss'owej krytyce na GG
      I wiesz co, lepiej być nie mogło ..
      Patrząc na to jak faktycznie dawno używałaś tej narracji.
      Ślicznie, idealnie, cudownie...
      I jeszcze z tym moim wymarzonym happy end'em!
      Bosz, genialne :*******
      Nie myśl, że zaraz też będę taka miła, na GG będę wybrzydzać :D Zazdrościsz zwyczajnie :**
      Bardzo pozdrawiam
      Uwielbiam Cie Kitty

      Usuń
  2. Ale to kochane! <3
    Piękny OS! :3
    Uwielbiam czytać takie świetne opowiadanja! *.*
    Jesteś bardzo zdolna! :*
    Cieszę się, że piszemy razem na trzech blogach! <3
    Czekam na kolejne dzieło! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle najlepszy kochana ❤

    OdpowiedzUsuń

Nasze misiaki

Ilia szablono-sfera